sobota, 22 lutego 2014

Czuję wiosnę

Witajcie!
Koniec lutego, a za oknem piękna przedwiosenna pogoda. Zima była całkiem łagodna, ale ja i tak lubię, jak wiosna się przebudza i zaczyna rozkwitać. 

Przebudzenie

Jeszcze czasem śniegiem sypnie.
Zimny wiatr zawieje.
Jeszcze zima nam zostawia 
grudy czarnej ziemi.

Zima jeszcze nas ochładza,
nieśmiało pomrozi,
a już krokus z przebiśniegiem
na spacer wychodzi.

Już z daleka słychać 
pierwsze ptaków trele.
Już w błękicie nieba
obłoczek się bieli.

Zakwitają nad rzeką
wierzby i leszczyny,
a żaby kumkaniem
wiosnę obudziły.

Już zapachy wiosenne
świtem przyleciały,
a liście na drzewach
pięknie zzieleniały.

Mgła nad polami
w słoneczku się grzeje,
a firanka w oknie
z wiaterkiem flirtuje.

Tańczy wiosna z zimą,
Przekomarza się trochę.
Pakuj się zimeczko
i wyruszaj w drogę.

Mam nadzieję, że już teraz będzie coraz bardziej wiosennie. Będę musiała pogodzić wiosenne spacery z moimi robótkami. Bo muszę przyznać, że spacery przegrywają. Niedługo zacznę robić jajeczka. Pokażę Wam kilka z zeszłego roku:
Zegar normalnie działa. To nie jest atrapa ;)

Na nowe jajeczka troszkę trzeba poczekać. Pomysły już mam, a tymczasem ćwiczę szycie sutaszu.
Pierwszy wisior już widzieliście - to była czarno-biała kamea, a teraz- efekt następnych prac.
Najpierw ozdobiłam kaboszon metodą decoupage, a potem obszyłam sutaszem. Nie jest jeszcze idealnie, ale juz lepiej niż ta pierwsza. Zawzięłam się i spróbowałam uszyć cały komplet. Kaboszon też ozdobiłam sama i potem obszyłam. Już go zakładałam i moim koleżankom się podoba. Chociaż ja widzę niedociągnięcia, to myślę, że wyszło całkiem fajnie. To teraz po kolei: wisior, kolczyki i bransoletka.
A tak wygląda cały komplet:
Może nie jest idealne, ale mam satsfakcję, że zrobiłam sama i to w tym jest najfajniejsze. Będę jeszcze próbowła szyć, żeby było coraz lepiej, bo bez ćwiczeń tego nie osiągnę. No i jak widzicie nakręciłam się na maksa. Jak oglądałam zdjęcia wyrobów sutaszowych, to tam obszywane są między innymi koraliki swarvskiego. Ja spróbuję połączyć koraliki zrobione w decu z sutaszem, tak jak zrobiłam kaboszony.

Opowiadam Wam o tym co robię, a teraz zachęcę was do odwiedzenia na facebooku strony "Z tyłu do przodu": facebook.com/ztyludoprzodu. Jest to grupa zajmująca się animacją taneczną na festynach, różnych imrezach oraz innych akcjach. Współorganizują kolonie oraz półkolonie, zajmują się także animacją dzieci i młodzieży na komuniach, weselach oraz innych uroczystościach.
Tańce integracyjne, malowanie twarzy, modelowanie balonów, gry i zabawy - to wszystko oraz jeszcze więcej z grupą "Z tyłu do przodu"!
Nie muszę mówić, że mój synuś wraz z przyjaciółmi się tam udziela. Zachęcam Was serdecznie do polubienia strony oraz samych animatorów!

Pozdrawiam!

poniedziałek, 17 lutego 2014

Dzień kota

Dzisiaj koty mają swoje święto. Mój futrzak śpi sobie smacznie i nawet nie zdaje sobie sprawy, że może świętować. Dzisiaj Dzień Kota, w piątek były walentynki, a w klubie na Łanowej połączyli te dwa święta.
No, to teraz wszystko Wam wyjaśnię. Otóż Klub "Lutnia" ogłosił konkurs poetycki i nazwał go "Kocie Walentynki". Jak się domyślacie, wzięłam w tym konkursie udział. Przedstawiłam dwa wierszyki:

Przechwałki
"Ja to jestem ślicznym kotem!
Mądrym, bystrym i z polotem.
Jestem kotem nad kotami
i zajmuję się figlami.

Ja to jestem kot wspaniały.
Najwspanialsze znam zabawy.
Najfajniejsze mam pomysły,
które z mojej główki wyszły.

Moja dzikość jest drapieżna.
Moja szybkość jest najlepsza.
Jak poluję na wróbelki,
mój wysiłek jest niewielki.

Ja najlepiej myszki łapię
i najlepiej fotel drapię.
A gdy leżę na kanapie,
to pies Ciapek brzuch mi drapie".

Tak przechwala się kot Mruczek
na kanapie wśród poduszek.
Lecz gdy Ciapek szczeknie głośniej,
to ucieka, gdzie pieprz rośnie.


Kot czarodziej
Na przedmieściu miasta Łodzi
mieszka sobie kot czarodziej.
W małym domku z gankiem małym
Kot czarodziej robi czary.

Patrzy - myszka idzie dróżką,
w rytm walczyka tupie nóżką.
Przyczajony kot czarodziej
Bystrym okiem za nią wodzi.

„Czary- mary, myszko mała!
Chcę, byś tupać w mig przestała!
Rozkazuję Ci czarami
byś zmieniła się w… rogalik".

Patrzy myszka na koteczka.
"Toż to śmiechu pełna beczka!
Cóż to są za fanaberie?
Ja w rogalik się nie zmienię.
Ani myślę z mąki być,
wśród pieczywa w koszu tkwić!
Myszką chcę być i się bawić
w chowanego z kotkiem małym".

Kociowate to są czary!
Kot czarodziej nadąsany.
Za to myszka, tupiąc nóżką,
poszła dalej swoją dróżką.

Mój kituś nie jest czarodziejem, ani się nie przechwala, ale jest największym pieszczochem na świecie. Lubi tulić się do nas i wtedy cudnie mruczy. Czasami narozrabia i nas rozłości, ale jak na nas spojrzy tymi swoimi oczętami i zrobi słodką minkę, to cała złość nam przechodzi. Opowiadam Wam o moim kotku, a Wy pewnie jesteście ciekawi werdyktu jury w konkursie wierszykowym. Oto dyplom:
Jak więc widzicie, moje wiersze zostały nagrodzone.
Mój kituś chciał wejść do pokoju i czekał cierpliwie, aż mu otworzymy drzwi.
Nie mógł się doczekać, więc postanowił zapukać.
A jak już wszedł, to wskoczył od razu na kanapę.
Tijuś bawi się teraz swoją myszką, ja zapraszam do czytania.
Pozdrawiam odwiedzających i komentujących!

piątek, 14 lutego 2014

Walentynki

Między

Między ustami i ustami
słodki strumień przepływa.
Szeptem mówisz do mnie:
"Ja kocham Ciebie, miła".

Między oczami i oczami
płomienie się zapalają.
Źrenice w kształcie serca
iskierki wysyłają.

Między sercem i sercem
jest most zakochania.
Prosto przez niego przejdę
do pieszczot i całowania.

Między Tobą i mną
jest dotyk nagości.
Splecione dwa ciała
i zapach miłości.
To wiersz dla mojego męża  z okazji... właściwie to nie tylko z okazji Walentynek. Poprostu napisałam dla niego, bo JEST,  i jeszcze wiele wierszy dla niego napiszę.

Na święto zakochanych uszyłam seruszko i powiesiłam na oknie, jest miłą ozdobą pokoju.
Zrobiłam też seruszka w decoupagu:
Te dwa serduszka można przykleić np. na drzwiczki szafki w kuchni i w ten sposób zmienić wystrój. Następne serduszka można powiesić na wstążeczce i ozdobić mieszkanie.
Tego szarego serduszka już nie mam. Wzięła je moja koleżanka, bo bardzo jej się spodobało.
To tyle na temat Wlentynek. Teraz Wam się pochwalę. W środę (12.02.2014 r.) w Dzienniku Łódzkim ukazał się artykuł o mojej pasji. Rozmawiał ze mną pan Paweł Patora. Przeczytajcie sami:

Zdobi korale, pisze wiersze i bloga
Aleksandra Kowalczyk nie kupuje sobie biżuterii, bo robi ją sama.
Życzę miłej lektury!
Pozdrawiam!

sobota, 8 lutego 2014

Wirusik

No i dopadło mnie przeziębionko! Zaszczepiłam się przeciwko grypie, a teraz chrypię. Chyba to wszystko dlatego, że zmarzłam w nieogrzewanym kościele. Myślałam, że nic mi nie będzie, ale niestety, leżę w łóżeczku :( Planowałam uszyć torbę z filcu, ale musi poczekać. Natomiast skoro jestem w pozycji półleżącej, to mogę zaplatać bransoletki albo spróbować sutaszu.
Sznurek w lewo.
Sznurek w prawo.
Zaplatanie idzie żwawo.
Spróbowałam zrobić bransoletkę potrójną.
Takie zaplatanie wymaga troszkę więcej czasu, ale efekt jest kapitalny. Spróbowałam też sutaszu. Pomyślałam sobie, że skoro potrafię trzymać igłę w ręce i szyć ręcznie, to uszyję medalion metodą sutaszu. Najpierw oglądałam filmiki na Youtubie pokazujące, jak to się robi, a potem wzięłam się za szycie. Oto moja pierwsza i chyba nie ostatnia praca w sutaszu.
Ta potrójna bransoletka i medalion są czarno białe, więc dorobilam kolczyki...
...i wyszedł mi całkiem fajny komplet.
Taaak, nawet jak trochę dopada mnie wirusik, to i tak coś tam sobie dłubię:). Teraz Wy sobie czytajcie i oglądajcie, a ja przykryta kołdereczką obejrzę skoki kwalifikacyjne do jutrzejszych zmagań olimpijskich.